Puk, puk. Jest tam ktoś jeszcze?
Zdmuchuję kurz z komputera, przecieram ekran, otwieram roboczą część bloga. Jak ten czas leci! Miało mnie nie być chwilkę, a zeszło kilka miesięcy.
Nie tylko brak czasu był przyczyną mojej nieobecność na blogu, ale również brak stałego dostępu do Internetu.
Od czego więc zacząć po tak długiej przerwie? Jest tyle tematów, o których chciałam napisać...
Może od czegoś lekkiego (i zaległego), co pozwoli mi się rozkręcić i nabrać wiatru w żagle:)
Teraz kiedy ogarnęłam trochę nowe miejsce zamieszkania ( o czym napiszę później), największą frajdę sprawia mi planowanie ogrodu:) Ale to długi i żmudny proces, bo najpierw trzeba po prostu doprowadzić działkę do stanu używalności. A więc tu i ówdzie nadsypać ziemię, wyrównać teren, przemyśleć, co gdzie posadzić. A mnie się chce już siać trawnik, sadzić kwiatki i drzewka:)
I dlatego, by poćwiczyć swoje umiejętności ogrodnicze, póki co, zajęłam się tworzeniem mini ogródków.
Już od jakiegoś czasu fascynowały mnie mini ogródki i zielone lasy w słoikach.
Dziś pokażę Wam mój mini ogródek, który wcale nie jest taki malutki. Powstał, podobnie jak las w słoiku - o którym napiszę innym razem - po mojej wyprawie do lasu. W efekcie czego zapragnęłam mieć las jeszcze bliżej siebie:)
Jak powstał mój zielony ogródek?
Drewnianą skrzynkę po jabłkach wyłożyłam folią, na dno wysypałam drobne kamykami, które maja służyć jako drenaż. Potem wypełniłam skrzynkę ziemią i posadziłam: świerka, cyprysika, miętę ogrodową i krzak poziomek, a całość wypełniłam mchem, który znalazłam na ogrodzie. A wszystko to znajduje się na leśnej polanie, na której w starym konarze urządził sobie mieszkanie leśny skrzat:)
To ten konar stał się inspiracją do stworzenia mini ogródka.
Pałętał się on na naszym ogrodzie, nie raz miałam go wyrzucić, ale za każdym razem było mi żal. Najpierw wymyśliłam, żeby nasadzić w nim sukulenty, a potem wpadł mi do głowy pomysł z domkiem. Konar nakryłam więc korą drzewa, która świetnie się sprawdza jako dach, a pod nim nasadziłam mchu i sukulenty. Dodałam okno i drzwi. I tak oto na leśnej polanie, pod świerkiem i moim starym cyprysikiem powstał leśny domek, a w nim bardzo szybko zamieszkał skrzat ( o czym świadczy rozwieszone pranie na sznurku i ławeczka przy drzwiach:), bo sam skrzat póki co, jeszcze płochliwy jest i unika towarzystwa ludzi.
Leśna polana, która powstała na początku września, do dziś ma się świetnie. Mieliśmy przy niej dużo zabawy z moim synkiem, który chętnie woził mi swoimi małymi taczkami kamienie i ziemię.
Największym i właściwie jedynym mankamentem takiego ogródka jest ciężar skrzyni. Ciężko ją przenosić z miejsca na miejsce, dlatego będę musiała dobrze zastanowić się, gdzie ją ulokować na zimę, bo nie ukrywam, że chciałabym by przetrwała zimę i na nowo zazieleniła się na wiosnę. Może nawet obrodzą poziomki? Kto wie...